Genom. Z biologicznego punktu widzenia – zestaw genów wchodzących w skład pojedynczego zestawu chromosomów. Od strony praktycznej – źródło informacji o naszej przyszłości. Genomika, warta dziś ponad 11 miliardów dziedzina nauki, zajmująca się analizą genomów pozwala na szczegółowe określenie predyspozycji, ograniczeń, chorób i talentów, a co za tym idzie – nakreślenie życiorysu dowolnego człowieka. Czy jednak świat, w którym każdy z nas będzie miał wiedzę o tym, co go czeka faktycznie będzie szczęśliwym miejscem?
Sposób na raka
Choć genomika zrodziła się w głowach naukowców jeszcze w latach pięćdziesiątych XX wieku, dopiero dwie ostatnie dekady przyniosły oczekiwany przez nich przełom. Zsekwencjonowanie w 1995 roku genomu pierwszego żyjącego organizmu, bakterii Haemophilus Influenza popchnęło specjalistów do podniesienia badawczej poprzeczki na niewyobrażalny dotychczas poziom – analizy ludzkiego genomu. Błyskawiczny rozwój nauki pozwolił dokonać przełomowego czynu już pięć lat później.
Od początku XXI wieku rynek genomiki rośnie niezwykle dynamicznie. Jego wartość w 2013 roku była szacowana na 11 miliardów dolarów, ale to jedynie drobny ułamek sumy, która, zdaniem specjalistów, w najbliższych latach co najmniej się podwoi. Sekwencjonowanie genomów jest bowiem jednym z najskuteczniejszych sposobów wykrywania i leczenia nowotworów.
Życie pod linijkę
Genomika ma jednak swoje ciemne strony. Luis Diaz, założyciel kliniki Personal Genome Diagnostics zwraca uwagę, że dalszy rozwój dziedziny może doprowadzić do tzw. „projektowania życiorysów”[1]. Sekwencjonowanie genomów i rozwój pokrewnej dziedziny – epigenetyki pozwolia bowiem na stworzenie optymalnej ścieżki rozwoju każdego dziecka i może doprowadzić do sytuacji, w której od najmłodszych lat będziemy żyć zgodnie z napisanym przez specjalistów planem.
Wyobraźmy sobie chłopca – nazwijmy go Jacek – który po analizie genomów okazał się być urodzonym matematykiem, z predyspozycjami do wykonywania skomplikowanych działań. Kolejne badania wykazały świetną kondycję i talent do gry w koszykówkę. Nic dziwnego, wszak rodzice w dzieciństwie sami grywali amatorsko.
To jednak nie koniec raportu. Jacek jest w grupie osób zagrożonych chorobami serca, a pierwsze poważniejsze problemy przewidywane są już na 25 rok życia. Co więcej, nie dane będzie mu się cieszyć również bujną czupryną – tracić włosy zacznie jeszcze na studiach. Analiza wykazała również duże problemy gastrologiczne – spożywanie dużej ilości smażonych potraw może znacząco zwiększyć ryzyko raka żołądka.
Obawy i nadzieje
Dane zgromadzone podczas analizy genomów będzie można potraktować w diametralnie różny sposób. Z jednej strony wiedza o wszelkich możliwych predyspozycjach może sprawić, że pacjent zaplanuje (lub ktoś zrobi to za niego) życiorys tak, aby uniknąć problemów, na które jest narażony. Jacek będzie zatem stronił od smażonego jedzenia, od najmłodszych lat zadba o włosy, a wiedza o predyspozycjach do matematyki sprawi, że wykona dwa razy więcej działań niż rówieśnicy, aby wykorzystać swój talent. Wówczas musimy przyjąć jednak założenie, że Jacek urodził się w szczęśliwej rodzinie, którą stać było na uwzględnienie genomiki w procesie wychowania swojej pociechy.
Równie dobrze Jacek pozbawiony motywacji ze strony rodziców może jednocześnie zupełnie odpuścić naukę przedmiotów humanistycznych i porzucić higienę swojej czupryny, skoro i tak straci ją niedługo po osiągnieciu dorosłości. Co więcej, mając świadomość o problemach kardiologicznych może panicznie unikać aktywności fizycznej, a każda czynność, która mogłaby go narazić na uszczerbek na zdrowiu wiązałaby się z wyrzutami sumienia. W skrajnym przypadku kawałek smażonego schabu sprawi mu ogromny psychiczny ból i wywoła przekonanie o dewastowaniu swojego organizmu. W świecie opanowanym przez genomikę depresja byłaby prawdopodobnie codziennością.
Genetyk zamiast księdza
Trudno jednak oczekiwać, aby groźba załamania nerwowego lub problemów natury społecznej powstrzymała ludzi przed poznaniem własnej przyszłości. Tendencję tę postanowił wykorzystać amerykański startup BaseHealth, proponując pacjentom wspomniane „projektowanie życiorysów” i precyzyjne określanie ich predyspozycji i ograniczeń.
Choć jeszcze trzy lata temu cena takiej usługi oscylowała w okolicach 100 tysięcy dolarów – dziś jest stukrotnie niższa, co sprawia, że na analizę genomów może sobie pozwolić większość Amerykanów. Bert Vogelstein z John Hopkins School of Medicine twierdzi wręcz, że za kilka lat skorzystać z niej będzie mógł już niemal każdy mieszkaniec Ziemi. Właściciele BaseHealth natomiast zacierają ręce – ich pomysł na biznes okazał się być żyłą złota, z której czerpać chce coraz więcej ludzi. W ciągu ostatnich czterech lat rynkowa wartość startupu wzrosła pięciokrotnie.
A zatem, czy już niedługo zamiast planować chrzciny i szczepienia rodzice będą w pierwszej kolejności oddawać swoje pociechy analizie genomów? Czy setki tysięcy, miliony małych Jacków od najmłodszych lat będzie kierowanych według skrupulatnie przygotowanego planu, a wszelkie „skoki w bok” z wytyczonej ścieżki zostaną uznane za dewastowanie własnej przyszłości?
I wskazówka zamiast projektu
To wyjątkowo ponura wizja. Pocieszmy się jednak faktem, że sam genom jest tylko drobnym trybikiem szalenie skomplikowanego zjawiska, jakim jest ludzkie życie. Nie sposób odmówić co najmniej równie dużego znaczenia procesom socjalizacji i wychowania. Rodzice wspomnianego Jacka mogą przecież zupełnie nie przejąć się życiorysem zaprojektowanym przez genetyków i dać dziecku całkowicie wolną rękę w kreowaniu własnej przyszłości. Znajdzie się także szereg rodzin, które w ogóle nie zdecydują się na poznanie przyszłości pociechy. Wszak im mniej wiemy, tym lepiej śpimy.
Z genomiką jest jak z polityką – najgorsze są skrajności. W momencie, w którym pozwolimy, by drobny genom zadecydował o naszym życiorysie, grozi nam masowa nerwica i bezustanne niezadowolenie z własnych poczynań. Z drugiej strony, niezwykle nierozsądnym byłoby również zupełne odrzucenie myśli o potencjalnych zagrożeniach i szansach dla naszej przyszłości. Mogą być one bowiem bezcennymi wskazówkami na kolejne lata.
Podkreślmy – wskazówkami, a nie jedynym drogowskazem. I to właśnie w sugestiach i poradach specjalistów, a nie projektach życiorysów należy upatrywać największych korzyści z nadchodzącej genomicznej rewolucji.
—
[1] Alec Ross: „The Industries of the Future”; Simon & Schuster, 2016