Kolejnym rozmówcą, który opowie nam o swoich inspiracjach, nadziejach i obawach związanych z nowoczesnymi technologami jest dr Jacek Pogorzelski. Jacka możecie kojarzyć nie tylko z programów Diploma in Professional Marketing i zajęć ze Strategic Marketingu, ale również z lektury takich książek, jak choćby Marka na cztery sposoby czy Mity marketingowe. Dziś czas na kilka słów na temat technologii w roli nowego „boga”, zasady Jobs to be Done czy prawdziwych sposobach na poznanie konsumenta.
Łatwo wybrać jedną, przełomową książkę z dziesięciu, ale nie jest łatwo ją wybrać z ponad tysiąca. Szczególnie doceniam mniej znane teksty czasem zupełnie nieznanych autorów. Lubię ukryte perły. Zamiast wskazywać jedną książkę powiedziałbym, że kluczowa jest ich różnorodność. Wtedy obraz świata staje się pełniejszy, a przez to, być może, mądrzejszy.
To znowu brzmi jak przekora, ale nie było jednej osoby, która miała na mnie tzw. wpływ formacyjny. Wcześnie rozwinęło się u mnie myślenie krytyczne i dzięki temu z każdej sytuacji i postaci czerpałem selektywnie to, co było dla mnie wartościowe. Samą ścieżkę zawodową wybrałem sam.
Nie ma dobrej i złej technologii. Są jej różne zastosowania. Projektowaniem technologii i jej zastosowaniem zajmują się ludzie i to w ich głowach jest władza nad nią, także nad tą, która może potencjalnie się z tej władzy uwolnić.
Lubię permanentne wracanie do podstaw i redefiniowanie tego, co wydawało się ustalone i utrwalone. Moc drzemie w ponownym zdefiniowaniu potrzeb przez pryzmat oczekiwanych efektów stosowania produktów, a nie ich cech. Lubię też dodać coś od siebie, więc na ogół trochę przerabiam dane podejście i opracowuję własne narzędzia. Tak było też w przypadku Jobs To Be Done.
Nie jest to zaskakujące, ale wrażenie robi skala rozprzestrzeniania się każdej kolejnej „religii” branżowej. Zdumiewa mnie bezkrytyczna wiara w technologię i jej zdolność do rozwiązywania nie tylko problemów technologicznych, ale także ekonomicznych, ekologicznych, społecznych, a nawet kulturowych.
W marketingu technologia coraz częściej jest traktowana jako skrót procesowy, np. do poznania konsumenta, czy poddania go perswazji. Myślę, że sporo marketingowców pracuje w oparciu o nieświadome założenie, że technologią da się zastąpić kłopotliwy i wymagający proces poznania konsumenta.
Prognozowanie ma być manifestacją naszej kontroli nad rzeczywistością. To iluzja, której lubimy ulegać. Prawie żadne prognozy się nie sprawdzają, bo po prostu jest zbyt wiele zmiennych a świat zbyt dynamiczny, abyśmy wiedzieli, co się wydarzy w przyszłości.
Jak w piramidzie piasku Pera Baka. Wiadomo, że się zawali, gdy będziemy dodawali piasku, ale nie wiadomo, kiedy ani w jakiej skali. Podobnie jest z innowacjami. Wiadomo, że będą, ale jakie i jaki wywrą efekt, trudno prognozować. Ale żeby nie być asekuranckim, powiem że zawsze będzie miejsce na innowacje, które rozwiązują duże problemy. A tych nam nie brakuje.
Więcej „o Jacku i od Jacka” przeczytacie na jego blogu.