Wydaje się, że praca to praca – wiąże się z sumiennym wykonywaniem obowiązków i przekuwaniem nabytych umiejętności i wiedzy na konkretne czynności. Jednak gdyby porównać to, jak wyglądała codzienność pracowników biurowych jeszcze kilkanaście lat temu, a jak wygląda dzisiaj, okazałoby się, że różnice są ogromne. Warto też zadać sobie pytanie – co będzie dalej?
Praca zdalna, praca biurowa, praca… ze zwierzętami
Jeszcze w 2005 roku obecność pracowników w biurze była obowiązkowa – to tam znajdowały się wszystkie niezbędne do pracy materiały, przyrządy, dokumenty i formularze. Dzisiaj wcale nie trzeba siedzieć przy biurku w siedzibie firmy, by wywiązywać się ze swoich zobowiązań. Wystarczy komputer, który gromadzi w sobie wszystkie informacje. Między 2005 a 2012 rokiem liczba ludzi pracujących zdalnie wzrosła aż o 79%.
Dzięki technologiom oszczędzamy czas i… pieniądze, które pracodawcy jeszcze nie tak dawno przeznaczali na delegacje i wyjazdy służbowe. Szacuje się, że niektóre korporacje, dzięki organizacji telekonferencji i pracy na odległość, mogą zaoszczędzić nawet 2000 dni roboczych w ciągu roku.
Komputery zmieniły również sam wygląd biur – coraz rzadziej mamy do czynienia z zamkniętymi, ciemnymi pokojami. Dzisiaj są to raczej duże i, co istotne, skomputeryzowane przestrzenie, które stają się inteligentnym wsparciem procesów organizacyjnych. Pełne są kolorów i przestronnych pomieszczeń wspólnych, które mają pomóc pracownikom się odprężyć.
Pracodawcy coraz częściej zachęcają również do tego, by spędzać czas wspólnie i budować więzi z innymi tak, by praca nie oznaczała wyłącznie nieskończonych godzin przed ekranem komputera. Cel? Zwiększanie produktywności.
Wyniki prowadzonych badań wskazują, że nawiązywanie kontaktów z osobami, które nawet nie pracują w biurze, pozytywnie wpływają na efekty pracy. Dotyczy to również… zwierząt, które są coraz częściej mile widziane w przestrzeniach biurowych.
Rynek pracy przyszłosci – w czterech kolorach
Specjaliści z PwC poszli o krok dalej i zamiast skupiać się na teraźniejszych realiach rynku pracy, zaproponowali scenariusze na kolejne lata. Efektem ich rozważań jest raport „Workforce of the future”, przedstawiający cztery zupełnie różne wizje świata AD 2030.
1. Czerwona przestrzeń innowacji
W czerwonym scenariuszu świat porusza się zgodnie z rytmem, który wystukują najbardziej innowacyjne organizacje. Efektem tego wszelkie projekty, jak również osoby, które nad nimi pracują – pojawiają się i znikają, robiąc miejsce dla kolejnych rewolucyjnych idei. I ich pomysłodawców.
Świętym graalem na rynku pracy stają się więc kompetencje i zdolność kreowania innowacyjnych rozwiązań. To właśnie na nich skupia się uwaga działów HR, które skupiają w znacznie większym stopniu na zewnętrznych działaniach, aniżeli na dbaniu o relacje tych osób, które już pracują w organizacji.
Co jednak niezwykle istotne, nowoczesne technologie nie pełnią jedynie roli „katalizatora”, ale również wspierają pracowników oraz pracodawców. Innowacyjne platformy coraz skuteczniej łączą talenty z potencjalnymi przełożonymi, a proces rekrutacji zaczyna funkcjonować na zasadzie… Tindera, kojarząc obie strony na bazie algorytmów.
2. Błękitne korporacje
W błękitnym scenariuszu rolę decydenta na rynku pracy nie pełnią już innowacje, a raczej przepastne korporacje, które potrafią je wdrażać i nimi zarządzać. Bezustanne „zarządzanie” to zresztą słowo klucz w przypadku tej wizji – pracownicy mają bardzo niewielką przestrzeń na indywidualne działania, a większość ich ruchów jest poddawanych bezustannej kontroli i analizie, głównie przy pomocy zaawansowanych technologicznie urządzeń (ot, choćby mierzenie efektywności ich pracy za pomocą sensorów).
Celem tego rodzaju działań jest wyselekcjonowanie i przeszkolenie „high-performers” – ludzi, którzy potrafią „wyżyłować” własną efektywność do nadludzkich rezultatów. Warto jednak zaznaczyć, że korporacje nie pełnią wyłącznie roli „ciemiężcy”, który bezustannie obserwuje każdy kolejny krok pracownika.
Ich zadaniem, poza czuwaniem nad skutecznością działań, będzie również dostarczanie zatrudnionym wszelkich narzędzi niezbędnych do tego, by wykonywać zadania szybciej niż konkurenci.
Błękitny scenariusz to również niezwykle obfite świadczenia socjalne ze strony firm – wszystko w celu zachęcenia najbardziej perspektywicznych (albo raczej: wytrzymałych) pracowników i zapewnienia im jak najbardziej komfortowych warunków. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w tej wizji, korporacje dążą do tego, abyśmy… nie musieli w ogóle wracać do domu.
3. Zielony świat
Również w obszarze marketingu wewnętrznego. Kluczowym elementem łączącym pracowników z firmą nie są zarobki, czy socjalne benefity, a zaufanie i wiara w wartości, które wyznaje organizacja.
Ułudą byłby jednak świat, w którym finansowa gratyfikacja i efektywność funkcjonowania organizacji schodzi na drugi lub trzeci plan. Nawet w zielonym scenariuszu firmy bezustannie rywalizują o najbardziej utalentowanych pracowników i starają się stale podnosić „kejpiaje”.
Różnicą jest jednak narzędzie, które temu służy – im bardziej „zielona” jest organizacja, tym większym uznaniem i zainteresowaniem cieszy się zarówno wśród potencjalnych pracowników, jak i swoich klientów.
W tym scenariuszu, „zielony” staje się również HR, przemianowany na dział „Ludzi i społeczeństwa”. Jego zadaniem jest nie tylko realizowanie podstawowych funkcji kadr, ale również praca nad PR-em oraz strategią CSR organizacji.
Komórka dba także o to, aby zasoby organizacji były wykorzystane w możliwie jak najbardziej efektywny sposób. Ewentualne „marnowanie” zarówno kompetencji pracowników, jak i materialnych aktywów zdecydowanie kłóciłoby się bowiem z budowaniem wizerunku organizacji społecznie odpowiedzialnej.
4. Żółta era ludzi
W ostatnim z zaproponowanych przez PwC scenariuszy, w centrum uwagi staje nie korporacja, środowisko czy technologia, a człowiek. Pracownicy mają pełną swobodę swoich działań, 8-godzinny dzień pracy odchodzi do lamusa, a początkiem weekendu może być zarówno sobota, jak i wtorek.
Tak elastyczne warunki to efekt zwiększonej roli związków zawodowych oraz nasilającego się interwencjonizmu państwowego. Praca ma być „dobra i godna”, a doprowadzić mają do tego piętrzące się regulacje i zwiększona presja na firmy, które dotychczas nie realizowały tego postulatu. Interes pracownika ponownie zaczyna górować nad interesem organizacji.
Prymat człowieka to jednak również zepchnięcie na drugi plan niezwykle dynamicznie rozwijającej się technologii. W żółtym scenariuszu ludzie nie chcą godzić się na automatyzację pracy i traktują nowoczesne narzędzia jako „asystentów” – ich zadaniem jest wyłącznie wykonywanie rutynowych i potencjalnie szkodliwych aktywności.
Warto jednak zastanowić się, jak długo jednak taki stan rzeczy może się utrzymać? W żółtym scenariuszu, konflikt między technologią, pracownikami, związkami i państwem zdaje się być nieunikniony.
Rekomendacja na 2030 rok?
Konia z rzędem temu, kto z powyższych scenariuszy jest w stanie wybrać jeden, który ma największe prawdopodobieństwo realizacji. Asekuracyjnie możemy raczej przyjąć, że rynek pracy przyszłości będzie kombinacją powyższych prognoz – w dodatku różną dla każdej branży.
Warto jednak zauważyć, że w każdej z ww. wizji istotną lub wręcz kluczową rolę pełni efektywność pracy oraz wsparcie ze strony nowoczesnej technologii. Jeśli więc mielibyśmy szukać wspólnego mianownika dla scenariuszy i pokusić się o drobną rekomendację – skierowalibyśmy nasze rozważania w stronę konieczności stałego rozwoju digitalowych kompetencji (również marketingowych!) i poznawania innowacyjnych narzędzi.
Wiele wskazuje bowiem na to, że przy okazji ewentualnych prognoz na „rynek pracy 2050”, lwią część artykułu napisze za nas… sam Word.