Problem prywatności w sieci powoli trafia do mainstreamu. Coraz częściej zdajemy sobie sprawę, że nasz każdy wirtualny krok jest precyzyjnie śledzony przez rozmaite roboty, a to, co wrzucamy w otchłań internetu już na zawsze w nim pozostanie. Czy tak jest naprawdę? Czy nawet niewinna rozmowa na czacie może zostać wykorzystana przeciwko nam? Poznajcie człowieka, który postanowił to zmienić – Evana Spiegela.
Inwestycja za kieszonkowe
Twórca Snapchata jest zdecydowanie najbogatszym 26-latkiem na kuli ziemskiej. Dzięki zaprojektowaniu innowacyjnej aplikacji, która umożliwia dzielenie się zdjęciami i krótkimi filmami Spiegel zarobił fortunę, o której marzy zapewne każdy jego rówieśnik. Dlaczego to właśnie on, pochodzący z zamożnej, prawniczej rodziny Amerykanin, osiągnął tak oszałamiający sukces? Dzięki funduszom rodziców? Niekoniecznie.
Trzeba jednak uczciwie przyznać, że kapitał, jakim dysponowali ojciec i matka Spiegela, na pewno nie przeszkodził mu w robieniu kariery. Przed stworzeniem Snapchata Evan chętnie korzystał z kieszonkowego i namiętnie projektował aplikacje, które miały odmienić świat. Nie udało mu się za pierwszym, za drugim i za trzecim razem. Co więcej, Snapchat również nie zdradzał początkowo swojego ogromnego potencjału.
Od momentu zaproponowania aplikacji podczas zajęć na Uniwersytecie Stanforda (2011 rok), przez pierwsze dwa miesiące twór Spiegela zgromadził zaledwie 127 użytkowników. W 2012 roku miał już 20 milionów fanów. Co zdarzyło się w międzyczasie? Jak przyznaje sam Evan – to był po prostu łut szczęścia, fartowny viral. Wygląda na to, że serendipity znów dało o sobie znać.
W pogoni za prywatnością
Sprowadzenie sukcesu Snapchata do szczęśliwego zrządzenia losu byłoby jednak bardzo niesprawiedliwe. Spiegel miał w głowie jasny i klarowny plan – stworzyć aplikację, która pozwoli jej użytkownikom zapanować nad wysyłanymi treściami. Ograniczenie czasowe, które umożliwia wyświetlanie filmów i zdjęć przez maksymalnie dziesięć sekund, miało przy tym podkreślać ulotność internetowej komunikacji.
Co więcej, wszelkie treści trafiały wyłącznie do wybranych użytkowników. Jeśli któryś z nich chciał zapisać otrzymane zdjęcie – jego autor natychmiast otrzymywał stosowny komunikat. Docelowo wszelkie wysyłane materiały miały pojawiać się na ekranie odbiorcy, a następnie znikać. Bezpowrotnie. Snapchat przywracał zatem to, co zginęło w sieci wieki temu – prywatność i bezpieczeństwo.
Nie do kupienia
Nic więc dziwnego, że aplikacja szybko stała się obiektem pożądania największych inwestorów na świecie. Najbardziej konkretną ofertę wykupienia Snapchata złożył w 2013 roku Mark Zuckenberg, szef Facebooka. Evan Spiegel odrzucił jednak opiewającą na 3 miliardy dolarów propozycję bez zbędnych rozważań. W głowie miał kolejny plan, pieniądze nie miały prawa mu w nim przeszkodzić.
Choć tak naprawdę Spiegelowi chodziło właśnie o dochody. W 2014 roku na Snapchacie pojawiła się pierwsza reklama, 20-sekundowy trailer filmu Ouija. Kolejnym krokiem było zaprezentowanie oferty reklamowej rozmaitym agencjom. Wreszcie, w 2015 roku Spiegel uruchomił w swojej aplikacji format Discover, który umożliwił zamieszczanie krótkich, sponsorowanych relacji wideo takim mediom, jak choćby CNN, ESPN, czy National Geographic. Snapchat stał się pełnoprawnym medium reklamowym.
źródło: https://techcrunch.com/2015/06/22/dadvertising/
Czas na wojnę!
I pozostaje nim do dzisiaj. Aplikacja bezustannie generuje przychody, a jej wartość szacuje się obecnie na 16-19 miliardów dolarów. Spiegel doskonale wiedział zatem, co robi, odrzucając kilkukrotnie niższą propozycję Marka Zuckenberga.
Szef Facebooka do dziś nie może się jednak pogodzić z utratą szans na stworzenie kolejnego, szalenie intratnego biznesu. Dzięki Snapchatowi i wykupionemu w 2012 Instagramowi Zuckenberg miałby pod swoim nadzorem zdecydowaną większość internetowych interakcji. Wówczas się nie udało, ale 32-latek wciąż walczy o miano wirtualnego monarchy. Jego aktualnym celem jest jednak nie zakupienie Snapchata, a jego detronizacja.
Zuckenberg postanowił wykorzystać do swoich niecnych planów Instagrama i zaproponował jego użytkownikom opcję ‘stories’ – bliźniaczo zbliżoną w swoich założeniach do Snapchata. Ponieważ Instagram, w połączeniu z Facebookiem stanowi zdecydowanie bardziej kompleksową aplikację aniżeli twór Spiegela, popularność stories stale rośnie. Ba, wiele wskazuje na to, że dorównała Snapchatowi – z obu aplikacji korzysta dziennie około 150 milionów użytkowników.
Od sextingu do sukcesu
Przed 26-latkiem zatem trudne miesiące. Aby uratować się przed facebookową ofensywą, Spiegel stawia na współpracę z BBC i formaty, które będą pojawiać się wyłącznie w jego aplikacji. Ponadto, na początku marca Snapchat zadebiutował na giełdzie.
Obojętnie, na jak długo Spiegelowi starczy sił na odpieranie ataków konkurencji, Amerykanin i tak zdołał już dokonać niemożliwego. Potrafił przywrócić w internetowej komunikacji intymność i prywatność, która zdawała się już bezpowrotnie opuścić wirtualny świat.
Aplikacja, która mogła służyć tylko przesyłaniu mniej lub bardziej roznegliżowanych zdjęć, stała się częścią życia milionów użytkowników na całym świecie. Evan Spiegel jest modelowym przykładem tego, jak należy efektywnie wykorzystać kieszonkowe rodziców.