Posiadanie i kupowanie nie jest już wcale najlepszym sposobem demonstrowania swojego statusu. O naszej pozycji społecznej coraz częściej świadczy to, co samodzielnie potrafimy stworzyć. Tak zwana kultura DIY, czyli po polsku „zrób to sam” zyskuje na popularności z każdym kolejnym rokiem.
Adam Słodowy AD 2018
Adam Słodowy, autor i prowadzący popularnego programu telewizyjnego „Zrób to sam”, odszedł na emeryturę przed ponad trzydziestu laty. Wydawałoby się, że 94-letni dziś guru domorosłych majsterkowiczów z epoki PRL-u powinien odejść w zapomnienie. Ale… jeśli wpisać w wyszukiwarkę YouTube nazwisko Adama Słodowego, okaże się, że popularności pozazdrościć może mu niejeden influencer. 268 tysięcy, 170 tysięcy, 140 tysięcy wyświetleń – oto przykładowe statystyki wrzuconych do sieci fragmentów kultowego niegdyś programu.
O trendzie czy też kulturze DIY, z angielskiego do it yourself, mówi się już od kilku lat. Unikatowe ubrania, zamiast tych z masowych kolekcji sieci odzieżowych, chleb na domowym zakwasie, samodzielnie zbudowana wędzarnia, naturalne kosmetyki własnej roboty – przykłady tego zjawiska spotkać można niemal na każdym kroku. I nie chodzi tu jedynie o modę na tzw. produkty hand made. Tu chodzi o modę na tworzenie. To, co zrobione samodzielnie i własnoręcznie cieszy bowiem bardziej niż rozrzutne zakupy.
Według trendwatching.com posiadanie i kupowanie nie jest już wcale najlepszym sposobem demonstrowania swojego statusu. Teraz o naszej społecznej pozycji świadczy to, co samodzielnie potrafimy stworzyć.
Jak zarobić na samodzielności klienta
Zastanawiające, skąd właściwie nam się to wzięło? W dzisiejszych czasach przecież możemy mieć niemal wszystko „podane na tacy”. Gotowe. Do natychmiastowego użytku. Czemu więc chcemy sami dodawać sobie pracy?
Jak podaje Deutche Welle, coraz więcej Niemców przeciwstawia się nadmiernemu konsumpcjonizmowi i hołduje dewizie: zamiast kupować, zrób to sam. Tak rodzi się masowy ruch, który oddaje ducha naszych czasów. Społeczeństwa industrialne zaczynają poddawać autorefleksji stworzoną przez nas samych kulturę nadprodukcji, hiperkonsumpcji, ale też… wyrzucania i marnowania. Będąc coraz bardziej świadomymi istoty zrównoważonego rozwoju, zastanawiamy się, jak można żyć zdrowiej, ekologiczniej i jak mądrzej gospodarować.
Jednym słowem – czujemy się coraz bardziej odpowiedzialni za swoje zwyczaje konsumenckie. Zaryzykować można wręcz twierdzenie, że nadchodzi kolejna, najbardziej radykalna fala prosumentów, którzy nie tylko uczestniczą w procesie produkcji, ale wręcz przejmują za niego odpowiedzialność. Co oczywiście nie znaczy, że trend DIY uniemożliwia firmom zarabianie.
Przykład? Zakończony niedawno sukcesem na Kickstarterze projekt Start-up Seedsheed dla domorosłych ogrodników. Internetowa aplikacja pomaga zaplanować uprawę ogródka, dobrać warzywa, owoce, zioła i inne rośliny odpowiednie dla klimatu i odpowiednio je rozmieścić na grządkach. „Seedsheet” to płachta, którą firma następnie przesyła klientowi. Wystarczy ją rozłożyć na grządce i na niej jest już dokładnie zaznaczone, co w którym miejscu zasiać. Uprawianie roślin ma być dzięki temu proste jak ścielenie łóżka.
Na drodze do samorealizacji
Kultura DIY nie jest wcale zagrożeniem dla biznesu, ale niebywałą szansą – jak chyba zresztą każda zmiana. Grunt, to uświadomić sobie, czego potrzebują dziś konsumenci. Jeśli nie chcą gotowych produktów, bo marzą o tym, by tworzyć je samemu, będą potrzebowali wiedzy, umiejętności, ale też odpowiednich, nieprzetworzonych materiałów lub sprzętu.
Świetnym przykładem tego, jak możemy zbliżyć się do konsumentów ceniących możliwość samodzielnego przygotowania produktów są mlekomaty. Jeśli dla przykładu chcemy „własnymi rękami” zrobić ser albo jogurt, to wiadomo, że mleko ze sklepu do tego się nie nada. Skąd zatem wziąć świeże mleko w dużym mieście? Mlekomaty, zlokalizowane w całej Polsce, to świetne rozwiązanie tego problemu.
Renesans popularności przeżywają również kursy szycia (nie tylko w ofercie dla bezrobotnych, wręcz przeciwnie), nie brakuje też miejsc, gdzie można skorzystać ze specjalistycznych maszyn (np. do skóry) na godzinę. Jeśli trzeba – z dodatkowym instruktażem profesjonalisty. Wszystko oczywiście w pięknych, designerskich klubokawiarniach, w klimacie slow life.
Wreszcie – znakiem czasu są blogi poradnikowe, które cieszą się ogromną popularnością. Porady, jak samemu upiec chleb, uszyć torbę lub własnoręcznie zrobić ekologiczny kosmetyk, to wiedza, jaka jest dziś w cenie. Zresztą bez Internetu trend „zrób to sam” nie mógłby mieć się tak dobrze. Kiedyś łatwiej było kupić produkt, niż zdobyć wiedzę, jak stworzyć go samodzielnie. Dziś to dostępna w sieci wiedza pozwala nam rozwijać skrzydła.
Trudno też oprzeć się wrażeniu, że jako rozwinięte społeczeństwa wchodzimy właśnie na kolejne piętro piramidy potrzeb Maslowa. Pieniądze i stan posiadania, owszem, były sposobem zyskania uznania i szacunku ze strony innych. Teraz zaspokojenie potrzeby samorealizacji również staje się sposobem zyskania szacunku – ale dla samego siebie.